Zamek Rogowiec – Andrzejówka, Góry Kamienne
Lubię ruiny zamków. Podoba mi się już samo brzmienie tej nazwy… tchnie dawnymi tajemnicami, echem przeszłości, a może po prostu lubię się na nie wspinać? Baszty „współczesnych” zamków straszą co najwyżej tabliczkami wstęp wzbroniony, a zamkowe ruiny to zaproszenie do eksplorowania światów dawnych i uruchomienia wyobraźni.
Szykując sudecką wyprawę przeczytałam, że Rogowiec to najwyżej położone ruiny zamku w Polsce. Zaznaczone, podkreślone, chcę tam dotrzeć, zobaczyć, ocenić, czy bardziej malownicze, czy mniej. Koniecznie.
– Mamo, wędrujemy po Sudetach od dobrych kilku dni, a ty jeszcze nie zaakceptowałaś, że tutaj wszystko jest reklamowane jako „naj”? – Mikołaj reaguje ze zdrową dozą racjonalizmu na moje zachwyty. – „Najgłębsza jaskinia” – w obrębie tej góry, „najwyższy szczyt” na tej górze, bo na nim właśnie stoję, „najsłynniejsza lampa” w tej kopalni, bo jedyna i tak dalej. Pętelkę chętnie zrobię, bo ten spacer wokół jeziora to trochę mało na cały dzień, ale nie nastawiaj się na jakieś cudo, co?
Ma dziecko rację. Patrzę w notatki, z podkreślonym markerem zamkiem.
– To wam poczytam: szczyt Rudawiec zbudowany jest z permskich melafirów. Jeszcze nie wiem, co to znaczy, ale podoba mi się brzmienie tych skał. Aha, ze szczytu widać Góry Sowie, Wałbrzyskie i Kamienne oczywiście też. Sporo pagórów do oglądania… Idziemy się wspinać!
Zamek Rudawiec może jest najwyżej położonym zrujnowanym zamkiem, ale smętne resztki murów na szczycie nie powalają tajemniczością i urodą. Ot, kamienie ułożone ludzką ręką, oddane we władanie przyrody, porośnięte trawą.
Idziemy w kierunku schroniska Andrzejówka. Pogoda piękna, po porannym deszczu nie ma śladu.
Miko snuje koncepcję „Czereśni Schrödingera” – dopóki nie zajrzysz do środka, nie wiesz, czy dodatkowe białko w postaci robaczka tam jest, czy nie ma. Kwantowo splątana czereśnia gubi się nam dopiero przy rozważaniach sadu u Dziadków – z uwagi na rosnące prawdopodobieństwo. Po prostu uwielbiam nasze dywagacje na szlaku!
Łąka sudecka – taka piękna, pełna życia, słońca i radości.
– Kubusiu, dziękuję, że znalazłeś taki piękny skrót pomiędzy szlakami. Tu jest wspaniale!
– Bardzo proszę, zachwycaj się do woli, chcesz usiąść czy idziemy dalej?
– Zakręcamy do Andrzejówki, nigdy tu nie dotarłam!
– Dobrze widzę? Asfalt przy schronisku?
– Kubuś, zwiedziłam, możemy ruszać dalej. Gdzie Miko?
– Oczywiście zaprzyjaźnia się z lokalnym kotem.
– Synek…?
– Tak, wiem, ściemnia się, wracamy!
Wieczorem
– Dziekuję dzieci za ten szlak! Dziękuję wam bardzo!
– Do usług. Zwróć uwagę, że w lecie naprawdę można wyjść w góry po południu, i dalej jest czas na 20km pętelki długo przed zapadnięciem zmroku – mówi Kuba, a ja po raz kolejny potrzebuję zweryfikować swoje poglądy (wstajemy o świcie, schodzimy z gór z zapasem czasowym).
I to jest absolutnie wspaniałe w byciu mamą. Codziennie uczę się od swoich dzieci czegoś nowego, codziennie mam szansę się rozwijać, codziennie – staję się nowym człowiekiem. Dziękuję, Synkowie.