GóryPodróże

Jaskinia Radochowska, Góry Złote, Sudety – przygoda w ciemności

Beskidy przeszliśmy z dzieciakami wzdłuż, wszerz, a czasami także i w poprzek… Pora ruszyć w Sudety – znamy zaledwie Błędne Skałki, Szczeliniec i Śnieżkę, a tu czeka na odkrycie dziesięć (sic!) nieznanych nam, przepięknych pasm górskich. Pełnych szlaków, kopalni, zamków i niespodzianek rozmaitych.

Zapachniało tajemnicą…

Na pierwszy ogień – Jaskinia Radochowska. Góry Złote (jak to brzmi!), Sudety.

Praca geologa jest fascynująca. Eksplorujesz podziemia. Nie wiesz, dokąd dojdziesz. I czy nie utkniesz. Ale jak trafisz, to okazują się cuda, jak w Jaskini Radochowskiej (endemity) albo Niedźwiedziej (szata naciekowa).

Zaczynam z synami dyskusję o gorączce złota w Górach Czarnych i losie Siuksów. Rzeczywistość przechodzi moje wyobrażenia. Nie, nie znaleźliśmy samorodków złota – kopalnię Złoty Stok odpuściliśmy, zawracając spod zatłoczonych straganów typu Gubałówka.

Jaskinia Radochowska jest niesamowita. Nie mam porównania, chociaż się staraliśmy znaleźć podobieństwa. Dostajemy kaski z czołówkami i wkaraczmy w literalnie nieznany świat. Jest ciemno, zimno, brudno i niewygodnie, kiedy przeciskamy się w małej grupie przez ciasne zalomy. Łańcuchy pozwalają trzymać się szlaku, a przewodnik gdzieś tam z przodu, zasadniczo niewidoczny.

Rewelacja!

Jeziorko i endemity – białe studniczki tatrzańskie. Przechodząc przez ciasne korytarze można się ubrudzić… I to jak! – Mamo, wyglądasz jak… po przejściu przez ciemną jaskinię, bez latarki, za to z entuzjazmem – skomentuje po fakcie Mikołaj.

– Mamy dzielą się na brudne i nieszczęśliwe – parafrazuję znaną maksymę dotyczącą dzieci, a moi synowie zgodnie się śmieją.

Najbardziej oszałamiający widok jaskini? Chwilę po tym, kiedy przewodnik mówi cichutkim głosem: – A teraz wszyscy gasimy czołóweczki na kaskach, raz!

I zamykasz oczy, otwierasz, odsuwasz dłoń od siebie, a potem ją przybliżasz blisko oczu. Czujesz dłoń, ale nie widzisz absolutnie nic. Niesamowite!

– Dobrze, za chwilę zacznie wam wariować błędnik – mówi radośnie sympatyczny przewodnik, na oko student 2-go roku geologii – to zapalamy z powrotem i wędrujemy dalej.

Próbowaliśmy porównać Jaskinię Radochowską z Niedźwiedzią, odwiedzoną dwa dni później. Nie da się.

Niedźwiedzia ma kapitalne formy naciekowe, wydawało mi się, że po takie widoki należy pojechać w czeskie jaskinie Morawskiego Krasu (piękne!), a tutaj – takie zaskoczenie. Bardzo turystyczne jednocześnie, grzecznie, chodniczki wybetonowane, ze szlaku nie sposób zabłądzić.

Radochowska – to niespodzianka, to przygoda, to fascynacja speleologią.

Foto: słynny Bizon z jaskini Altamira, pixabay.com

Na pierwszym zdjęciu widok wnętrza Jaskini Radochowskiej po zgaszeniu latarek czołówek 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *