Góry Izerskie: jak się wędruje w ulewę?
Zaczynamy szlak w siąpawkę, cztery kilometry dalej goni nas regularna ulewa. Zlało nas kompletnie.
– Takiego deszczu to w te wakacje jeszcze nie przeżyliśmy! Mamo, weryfikujemy plany?
– Jeśli masz na myśli plan pierwotny 19 km to odmawiam. Zrobiliśmy 4,5km.
– I jeszcze ta perspektywa – do najbliższej pętelki dwa kilometry w deszczu. I dopiero zawrotka ma sens.
Dochodzimy do Wysokiego Kamienia kompletnie przemoczeni.
– Ale za to jagody smaczne i na pewno umyte – konkluduje mój optymistycznie w każdych warunkach nastawiony Syn.
A kiedy zeszliśmy z Kamienia i dotarliśmy do Złotego Widoku z opcją obserwowania paśnika… wyszło słońce! I zaczęło skubane grzać!
Mamy nową zmienną: po dzisiejszym dokumentnym (z)laniu w Izerskich każdy kolejny drobny deszcz witamy wzruszeniem ramion:
– Nawet się pedeszcza nie opłaca wyjmować, taki deszcz to nie izerska ulewa – będzie odtąd twierdzić Mikołaj. I ja też.