Bez kategorii

Rudawy Janowickie – agro z własną górą

Odwozimy rano Kubę na PKP i ruszamy we dwójkę dalej – w Rudawy Janowickie.

Po drodze zahaczamy o Zamek Bolków – i bez specjalnych zachwytów owymi ruinami dążymy do dzisiejszego celu.

Jak to jest mieć własną górę na własność? A właściwie dwie? Do takiej bowiem niesamowitej agroturystyki trafiliśmy. Po raz pierwszy na terenie posesji widzę tabliczki ze strzałkami (sic!) „Do punktu widokowego”. Punkt jest i trzeba się na niego wdrapać, najlepiej pamiętając o zabraniu kanapek i wody na drogę. Po raz pierwszy jestem w stanie się zgubić w ogrodzie i przylegającym do niego lesie!

Zachwycona rzuciłam torbę w pokoju i zawołałam do syna:

– Chodź, obczaimy okolicę! – żeby po chwili wędrówki na ów punkt widokowy usłyszeć zadyszane za mną:

– Jak sądzisz, czy teraz mogę się już oficjalnie chwalić, że poszedłem W GÓRY W KLAPKACH?

Mikołaj radośnie bieży pod górę (cały czas nie opuściliśmy posesji!) w swoich granatowych kubotach, na które zmienił trekingi.

– I czy wzięłaś wodę, bo ja nie mam w kieszeniach, jestem już głodny i jak daleko na ten punkt widokowy?!

Oczy nam się śmieją, bo takiej przestrzeni do własnej dyspozycji dawno nie doświadczyliśmy… Wokół sporo miejsca do robienia ogniska lub grilla, dwa oczka wodne („Mamo, przestraszyłem żaby, widziałaś kiedyś taką ilość żab na metr kwadratowy?”), obowiązkowy kot, który natychmiast zgarnia pełną uwagę Mikołaja, huśtawka, ogromny taras (ach, jak pięknie się będzie z niego obserwować burzę grając beztrosko w remika!) i poziomki. Stada poziomek w każdym zakątku ogrodu.

– Synku, widzisz?

– Co widzę?

– Sarna przed bramą

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *